„W swoim życiu napisałem tylko cztery polskie teksty” – mówi Paweł Mrowiec, poliglota, wykładowca języka niderlandzkiego na Uniwersytecie Warszawskim, który od lat zawodowo zajmuje się tłumaczeniami tekstów utworów muzycznych oraz pisaniem ich anglojęzycznych wersji. Członek brytyjskiej organizacji BASCA, współpracujący z Songlink International i polskim ZAiKSem, autor anglojęzycznych tekstów piosenek artystów polskich oraz zagranicznych, przede wszystkim jednak – pasjonat. Paweł MrowiecPanie Pawle, zgodzi się Pan, że w dzisiejszych czasach muzyki słucha się oczami? Lubi Pan oglądać wideoklipy? Ma Pan jakieś ulubione?Tak, to prawda. Słuchamy piosenek oczami. Przynajmniej większość z nas. Dziś trudno sprzedać jakiekolwiek nagranie pop bez pokazania nagości w teledysku. Na szczęście są wyjątki. Dobra piosenka moim zdaniem zawsze się obroni. Za przykład może tu posłużyć Kamil Bednarek. Nie potrzebny był ani wypasiony teledysk, ani bogata aranżacja. Prosta piosenka, proste wideo i udało mu się zyskać miliony fanów. To naprawdę zaskakujące w dzisiejszym świecie muzycznym, a jednak możliwe. Głupiemu nagraniu trzeba dopomóc. Stąd też te setki wyginających się, półnagich dziewczyn i epatowanie seksem w większości piosenek dance. Bez tego nikt by ich nawet nie zauważył.
W przeszłości całymi latami słuchaliśmy piosenek, lubiliśmy je i nawet nie mieliśmy pojęcia jak wygląda artysta, nie mówiąc już o teledysku. Czy ktoś znał teledysk do "Flames of love" Fancy'ego? Czy ktoś w ogóle zna go dzisiaj? Piosenkę zaś każdy. Wideo nie było zupełnie potrzebne do tego, by piosenka odniosła międzynarodowy sukces.
A jeżeli chodzi o odpowiedź na drugie pytanie, uwielbiam oglądać teledyski. Od zawsze. Są setki wideoklipów, które uwielbiam. Zawsze podziwiałem kreatywność osób zaangażowanych w ich produkcję. Lubię teledyski wzruszające, tajemnicze, z poczuciem humoru lub pokazujące nowe trendy w modzie. Ostatnio podobał mi się teledysk Bastille. Lubię teledyski Lady Gagi i Katy Perry.
Uwielbiam wszystkie bez wyjątku teledyski Madonny.
Gdy ogląda Pan klip polskiego artysty albo zespołu muzycznego, potrafi go Panu zepsuć źle śpiewany albo napisany po angielsku tekst? Zawraca Pan na to uwagę?Tak, przykładem jest tu zespół Weekend. Nie byłem fanem nagrania „Ona tańczy dla mnie”, ale był to niewątpliwie ogromny przebój. Wersja angielska była niepotrzebna i okazała się porażką.
Czy w ostatnim czasie właśnie w kontekście jakości anglojęzycznego tekstu jakieś klipy zwróciły Pana uwagę?Podobał mi się teledysk Lany del Rey „Summertime sadness”. Tu zadziałało wszystko. Klimat nagrania, teledysk, jak również osobowość i głos artystki.
Jak Pan ocenia anglojęzyczną wersję hitu „My Słowianie” Donatana i Cleo?Nie mam większych zastrzeżeń do angielskiej wersji tej piosenki. Osobiście nie lubię tego nagrania i przez ten pryzmat patrzę na cały tekst, ale nie muszę przecież go lubić. Z reguły odnoszę się z szacunkiem do każdej piosenki, która odnosi sukces (no może poza "Gangnam style" :) ) Ogólnie rzecz biorąc wersja angielska tej piosenki nie jest źle napisana.
Może Pan wskazać jednego polskiego artystę bądź zespół, który może być wzorem w tworzeniu lub śpiewaniu utworów po angielsku?Edyta Górniak od zawsze, a ostatnio Margaret.
Z kim udało się Panu współpracować dotychczas?Jak do tej pory współpracowałem z kilkunastoma muzykami. Czasami były to pojedyncze zlecenia, czasami większe projekty. Na stałe współpracuję z Sebastianem Thielem, Robertem Narwojszem i Włodkiem Sobczakiem. Z Sebastianem nagraliśmy płytę electropop, która bardzo spodobała się znanemu niemieckiemu producentowi. Nasz projekt nazywa się Twinseed i jesteśmy obecnie w trakcie przygotowywania singla, który wkrótce zostanie zmiksowany w jego studiu w Niemczech. Z Robertem Narwojszem, który występuje pod pseudonimem Ronar, napisałem około 30 piosenek. Niektóre z nich zostały wydane w wytwórniach w Polsce i za granicą, m.in. w Niemczech, Chorwacji i Albanii. Wspólnie z Baltic Pirates napisaliśmy w 2011 roku hymn Sunrise Festival zatytułowany „Freedom”. Nagranie „Something” wydane przez My Music było przez jakiś czas na listach przebojów. W 2013 roku nasza piosenka „You didn’t need me” wykonana przez zespół Gravitee zdobyła wyróżnienie na międzynarodowym festiwalu Carpathia.
W ubiegłym roku pracowałem również nad anglojęzycznym albumem Blues Point, którego leaderem jest Włodek Sobczak. Płytą zainteresował się znany amerykański producent Frank Roszak (znany również ze współpracy z Pet Shop Boys przy singlu „West End Girls”). Recenzje płyty pojawiły się w kilkunastu krajach. Piosenki z płyty były grane przez zagraniczne stacje radiowe. Obecnie pracujemy nad drugą płytą.
Wciąż nawiązuję nowe kontakty. Ostatnio nawiązałem kontakt z Anną Kamalską.
W mojej opinii większość polskich artystów, śpiewając po angielsku wypada co najmniej słabo. A przecież język angielski jest w naszym kraju od dobrych 20 lat szalenie popularny. Z czego zatem – według Pana – wynika zła jakość angielskiej warstwy tekstowej i wykonania polskich piosenek?W szkole zbyt małą wagę przykłada się do wymowy. Wiele osób mówiących biegle po angielsku nie zna transkrypcji, czyli zapisu fonetycznego. Wymawia więc wyrazy intuicyjnie i niechlujnie. Zdecydowanie najlepiej z angielskim dają sobie radę mieszkańcy Skandynawii.
Pamiętajmy, że osoby anglojęzyczne generalnie przyzwyczajeni są do dialektów i kaleczonej wymowy. Nie tylko wymowa ma wpływ na sukces nagrania. Fatalna wymowa pań z zespołu Baccara nie przeszkodziła im w odniesieniu międzynarodowego sukcesu. Może był to również zabieg celowy? A jeżeli chodzi o same teksty, liczy się przede wszystkim talent literacki. Naturalnie nie możemy powiedzieć, że wszystkie teksty, które powstały w Polsce w języku angielskim, są złe. Byłoby to zbyt daleko idące uogólnienie.
Czy pisze Pan także teksty utworów w języku polskim? Jak Pan uważa, trudniej jest stworzyć dobry tekst piosenki w języki polskim czy angielskim?W swoim życiu napisałem tylko cztery polskie teksty. Była to dla mnie trudna i męcząca praca, zdecydowanie nie mająca nic wspólnego z przyjemnością.
Myślę, że napisanie dobrego tekstu jest trudne w każdym języku. Jeżeli weźmiemy pod uwagę tylko stronę techniczną pisania tekstów, język angielski jest moim zdaniem bardziej plastyczny. Za pomocą mniejszej ilości wyrazów i sylab możemy wyrazić znacznie więcej niż w języku polskim.
Nie oznacza to jednak, że napisanie dobrego tekstu po angielsku jest proste. Pamiętajmy, że to wciąż język obcy. Tekst napisany przez amatora słabo znającego ten język łatwo rozpoznać.. Osoby takie dysponują ograniczonym słownictwem, mają mniejszą wiedzę na temat języka jako takiego i często zmuszone są do przepisywania całych fraz usłyszanych w innych piosenkach. Sklecenie prostego tekstu jest oczywiście w takiej sytuacji możliwe, ale trudniej wtedy o oryginalność i poprawność językową.
Z Pawłem Mrowcem, specjalnie dla serwisu Klipon.pl, rozmawiał Arek Bursa.Zapraszamy na: http://englishlyrics.eu